O mnie

poniedziałek, 26 marca 2018

Koncert w Parczewie 24 czerwca 2008 r wspomina Iza

24.06.2008, Parczew
Koncert był piękny. Zaczął się z niewielkim opóźnieniem, a tuż przed Eleni jedną piosenkę, zatytułowaną "Modlitwa" zaśpiewała czternastoletnia Ilona, jak określił ją ksiądz, prowadzący koncert: "nasza parafialna gwiazdka". Kiedy na specjalnie na tę okazję przygotowaną "scenę" weszła Eleni, została powitana gromkimi brawami. "Sceną" była konstrukcja-podwyższenie służące temu, by Eleni była lepiej widoczna. Jednak ludzi w Bazylice było tylu, że sądzę, iż mniej więcej 70% nie widziało nic lub prawie nic. Chyba pierwszy raz na Jej koncercie oglądanym na żywo widziałam aż takie tłumy. Kościół był ogromny, a i tak człowiek stał na człowieku. Ale spodziewałam się, że będzie pół Parczewa i jeszcze trochę okolic. Parczew to mała miejscowość, a jak mówi Eleni: "Najbardziej lubię koncerty w małych miejscowościach, bo tam ludzie tak bardzo czekają". I rzeczywiście ten nastrój dało się wyczuć. Ja co prawda nie miałam jakiegoś bardzo dobrego miejsca, co widać na zdjęciach, robionych zza stojaka z oświetleniem, ale większość miejsc było znacznie gorszych. Pewien bałagan wkradł się też przez to, że księża po mszy, która odbyła się o godz. 18.00 położyli karteczki z napisem zarezerwowane na około 30(!) najlepszych ławkach (to strasznie dużo; w Warszawie byłam w kościołach na dwóch koncertach Eleni i na jednym z nich zarezerwowanych było 6 ławek a na drugim nie było takowych). Oczywiście później okazało się, że księża dla których te ławki miały być zajęte zmieścili się na trzech czy czterech z nich:) Ale i tak najlepsze miejsca to były te stojące:)
A w związku z tą wypowiedzią Eleni dotyczącą koncertów w małych miejscowościach to wydaje mi się, że faktycznie klimat tam panujący bardziej Jej odpowiadał niż ten, który panuje na koncertach w dużych miastach. To był mój pierwszy koncert Eleni w małym miasteczku, wcześniej byłam tylko na koncertach w Warszawie i raz w Lublinie (fantastyczne wydarzenie, z którym wiąże się mnóstwo pięknych przeżyć i wrażeń). I odniosłam wrażenie, że w Parczewie Eleni była chyba mniej stremowana, bardzo dużo żartowała, mówiła anegdotki:) Podczas koncertu, który rozpoczął się pieśnią: "Maryjo, śliczna Pani" mieliśmy okazję usłyszeć  też: "Dla ciebie jestem ja", "Tylko w twoich dłoniach", "Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca", "Przystań pod gwiazdami", "Po słonecznej stronie życia", "Athina", "Coś z Odysa", "Nie czekam na miłość", "Pod żaglami piosenki", ale też "Nie można żyć bez światła", "Nic miłości nie pokona" czy "Ave Maria". A na koniec wspólnie zaśpiewaliśmy "Barkę". Chyba po raz pierwszy usłyszałam też na żywo "Aspri mera", z czego jestem bardzo zdowolona, bo wcześniej tę piosenkę słyszałam tylko podczas transmisji koncertu promującego płytę "Coś z Odysa" w studiu Lutosławskiego.
W trakcie koncertu była też mała przygoda. Mianowicie kiedy Eleni śpiewała już końcówkę "Nie czekam na miłość" w głośnikach oprócz muzyki dało się też słyszeć bardzo głośne, miarowe dudnienie. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje i ja już zaczynałam się bać, że to będzie ostatnia piosenka. Na szczęście tak się nie stało, a księża zaistniałą sytuację tłumaczyli tym, że włączyły się dzwony na kościelnej dzwonnicy. Ale wszystko sprawnie zostało przywrócone do normy i koncert mógł odbywać się dalej.
Kiedy Eleni skończyła śpiewać, ksiądz prowadzący przeprowadził z Nią króciutki wywiad, składający się z trzech pytań. Pierwsze pytanie zainspirowane było tekstami piosenek Eleni (jako, że ksiądz powiedział, iż na plebanii w ostatnich miesiącach intensywnie zapoznawano się z dyskografią Eleni:), bardzo często mówiących o miłości i brzmiało: "Czym dla Pani jest miłość?". Drugie dotyczyło wydarzeń z 94 roku, a trzecie było prośbą o jakieś zdanie na zakończenie, związane z motywem przewodnim koncertu, czyli promowaniem rodziny i wartości z nią związanych. Generalnie Eleni odpowiadała tak, jak można przeczytać w książce "Nic miłości nie pokona", ale najbardziej chyba wszystkim podobała się odpowiedź na ostatnie pytanie, kiedy to w pewnym momencie Eleni powiedziała:"Możemy się przecież kłócić, bo potem miło jest się przepraszać. Na przykład mój mąż, jak narozrabia, to zawsze pyta:. I ja wtedy wiem, że wszystko już jest w porządku":) Ksiądz prowadzący powiedział, że panowie mogą te zdania potraktować jako radę.
Później można było kupić płytę i udać się do Naszej Gwiazdy po autograf. Ale zauwżyłam tu pewną nowość. Nie wiem, czy wymyślił to p. Kostas czy może na ten pomysł wpadli księża z Bazyliki, ale tym razem można też było dostać (albo kupić?) zdjęcie podpisane uprzednio przez Eleni, dzięki czemu nie było gigantycznych kolejek po autografy po koncercie.
Ogólnie atmosfera była bardzo rodzinna i chyba wszystkim koncert bardzo się podobał, czego dowodem było zaproszenie Eleni do ponownego odwiedzenia Parczewa. A ponoć koncert w Parczewie był jedynym koncertem Eleni na Podlasiu w tym roku.

Pozdrawiam serdecznie!

Brak komentarzy:

Archiwum bloga